czwartek, 3 lipca 2014

fourteen.

Spędziliśmy cudowny weekend. Cudowny.
Dwa cudowne dni. Zabawa i odpoczynek po ciężkim tygodniu. Mimo chmur i zapowiadanego deszczu, wyciągnął mnie nad wodę. Niewiele osób, cisza. Nasze rozmowy. Te poważne i te mniej poważne. Jego śmiech. Byłam szczęśliwa. Tak wiele dzięki Niemu zrozumiałam. Że życie należy doceniać. Cieszyć się tymi małymi radościami. Łapać każdą szczęśliwą chwilę.
To były jedne z najpiękniejszych momentów naszego związku. Sami, odcięci od innych i od codziennych obowiązków. Cieszyliśmy się sobą. Na trzeźwo. Ta trzeźwość tak wiele zmienia. Podczas Jego ciągów często zastanawiałam się, co sprawiło, że pokochałam takiego człowieka. Zadawałam sobie pytania, dlaczego ciągle z nim jestem. Potrafił ranić. Ale odpowiedź przychodziła, gdy po raz kolejny zaczynał naprawiać błędy i próbować jeszcze raz zmierzyć się z uzależnieniem. Tak, właśnie tego wspaniałego człowieka pokochałam. Tego starającego się, próbującego zbudować swoją przyszłość. Opiekuńczego i czułego.
Kiedy na Niego patrzyłam, przypomniały mi się słowa znajomych. "Nie uda się", "to nie ma sensu"... Wciąż to słyszę. Zrozumiałam jednak, że prawdziwa miłość nie wygląda tak jak na filmach. Nie ma zakończenia "żyli długo i szczęśliwie". Są kryzysy i problemy. W naszym przypadku poważne. Nie wiem dlaczego, ale ludzie najczęściej mają jakieś wyobrażenie miłości. Tej szczęśliwej i trwałej. Wciąż dążą do tego ideału. Przecież to nie ma sensu... Można wiele powiedzieć o uczuciach. Są piękne, wzniosłe, ale nigdy idealne. Więc dlaczego inni oceniają negatywnie tylko na podstawie tego, że nie wpisujemy się w kanon miłości idealnej? Że nie udajemy szczęśliwych, gdy jest źle? Że mówimy wprost o swoich problemach?
Może gdzieś istnieje miłość idealna. Ale mogę założyć się z każdym z Was, że moja beznadziejnie niedoskonała miłość będzie trwalsza. Bo wiem, że niezależnie od tego jak będzie wyglądać moja przyszłość, jestem pewna, że będę Go miała zawsze w sercu i w pamięci.
A dziś wieczorem w Jego oczach też widziałam taką pewność. 

1 komentarz:

  1. Witaj, myślę, że Cię trochę rozumiem. Mam podobny "problem" jeśli można to tak nazwać. Spotykam się z Nim od 3 miesięcy i dopiero poznaję, co to życie z narkomanem. Teraz go nie ma, jest w ciągu. Nie mam z nim kontaktu od ponad tygodnia. Ale wiem że wróci, zawsze wraca. Przeprasza, obiecuje i znowu znika. Chciałabym mu jakoś pomóc, ale nie wiem jak. Nie rozumiem jego problemu. Dawno nie pisałaś, więc nie wiem czy jeszcze tu zaglądasz, ale jeżeli przeczytasz ten komentarz, to bardzo proszę o kontakt. Może chociaż trochę pomożesz mi zrozumieć co się dzieje w moim życiu.

    OdpowiedzUsuń