piątek, 13 grudnia 2013

seven.

Pierwsza impreza od wielu miesięcy. Zaprosiła nas moja koleżanka. Wynajęty lokal, kilkanaście ludzi. Urodziny. Bałam się jak to będzie wyglądać. I ciągłe pytania w głowie: złamie się? Co zrobię jeśli stanie się coś złego?
A jednak... Byłam cholernie dumna. Nie wziął do ust kropli alkoholu, żadnych narkotyków. Bawiliśmy się pół nocy. Tańczył, śmiał się, rozmawiał ze mną. Wróciłam zmęczona (codzienny krótki sen daje się we znaki na imprezach), ale szczęśliwa. Tak niewiarygodnie szczerze szczęśliwa.
Były namawiania i prośby. Wiele razy pojawił się standardowy tekst: "Ze mną się nie napijesz?". Śmieszne typowe pytanie. Czy aby na pewno śmieszne? Więc dlaczego za każdym razem bałam się odpowiedzi?
A on jednak umiał powiedzieć "nie". Nie tylko ja byłam pod wrażeniem. Znajomi gratulowali. I mam wrażenie, że chyba bawiliśmy się najlepiej ze wszystkich, bo nie potrzebne nam były wspomagacze, żeby korzystać z tej nocy.
Mimo wszystko nadal się boję. Nie wiem, czy wytrwa. Modlę się o to co dzień, ale też wiem, że w tej sprawie muszę mieć do Niego ograniczone zaufanie.
Jednocześnie staram się żyć teraźniejszością i cieszyć się z tego, co mam. Nawet takie małe maluteńkie rzeczy... Wypłata z pracy nie idzie już na imprezy. Ostatnio spędziliśmy 4 godziny w galerii handlowej szukając dla niego bluzy. Padałam z nóg, ale zakupy się udały. Może dla niektórych to śmieszne, ale dla mnie to wiele znaczy. Dawno nie byliśmy na wspólnych zakupach. Już od dawna nic sobie nie kupował. Zawsze brakowało pieniędzy. I kiedy tak buszowaliśmy po sklepowych półkach, pokazywał mi co raz to nowe rzeczy, pytał o to, czy mi się podoba, w takim właśnie zwyczajnym momencie, z całą siłą po raz kolejny dotarło do mnie za co go pokochałam. Obserwowałam jego reakcje, uśmiechy i spojrzenia, które znam już prawie na pamięć. Taka zwyczajna naturalna codzienność, której tak bardzo mi brakowało. I to poczucie, że on też odnalazł jakąś część szczęścia i to dzięki mnie.
W takich właśnie zwyczajnie zwyczajnych chwilach czuję się najbardziej przez niego doceniona. Jakbym była taką naturalną częścią jego życia, jakby nie istniała możliwość, że miałoby mnie nie być.
I ja mam podobne odczucia. I mimo tego, co przeżyliśmy i mimo faktu, że jesteśmy ze sobą już kilka lat, ja nadal cieszę się jak dziecko, kiedy słyszę "kochanie wiesz co? Fajnie, że jesteś"